niedziela, 6 maja 2012

Rozważania nad ojcostwem.

Dziś zauważyłam w kościele pewne małżeństwo. Młoda kobieta w zaawansowanej ciąży prowadziła za rękę córeczkę. Dookoła niej kręciły się jeszcze dwie starsze dziewczynki. Wyglądało to naprawdę uroczo i wyrażało piękno, jakim jest rodzina. Tylko jedna rzecz mi nie pasowała. Obok nich stał mężczyzna. Dwukrotnie odezwał się do jednej z córek, po czym mogłam stwierdzić, że jest ojcem. Niestety nic więcej o tym nie świadczyło. Całą mszę matka (ze sporym już brzuchem) musiała zajmować się dziećmi, (które jak to dzieci mają problemy z usiedzeniem w jednym miejscu) a ojciec się nimi nie interesował. Nawet, gdy jedna z dziewczynek zaczęła płakać nie spojrzał w jej stronę. Od razu pomyślałam o moim znajomym, który jest ojcem dwójki uroczych dzieci i w trakcie mszy, jeśli zajdzie taka potrzeba, on zajmuje się młodszym synem a jego żona córką. Ogromna różnica. Oczywiście, nie chcę nikogo oceniać, nie znam też wszystkich okoliczności, ale ta sytuacja dała mi trochę do myślenia. Jestem przekonana, że jest wiele takich rodzin, w których całym domem i dziećmi zajmuje się tylko matka a ojciec ogranicza się do zarabiania na ten dom i rodzinę. 

Dlatego chcę skierować parę słów do mężczyzn. Panowie! Bycie mężem to nie tylko mieć żonę a bycie ojcem to więcej niż tylko mieć dziecko. Z tego dziecka wyrośnie kiedyś dorosły człowiek i to od rodziców zależy jaki on będzie. Wychowanie dziecka to ciężka praca dla obojga rodziców. Kobieta nie może zostać z tym sama, bo w małżeństwie ludzie łączą się żeby się wspierać. Matka, choćby miała nie wiadomo ile siły i samozaparcia nie da sobie rady, jeśli nie będzie miała u swego boku oparcia i siły swojego męża. Rodzicielstwo ma być wspólne, bo inaczej nic z niego nie wyjdzie. Rodzina z gromadką dzieci i obojgiem rodziców dbających o nie i bawiących się razem z nimi, to piękny obraz, do którego powinniśmy dążyć. Nie ma nic piękniejszego niż, pobożna, tradycyjna rodzina.