czwartek, 1 sierpnia 2013

Dorosłe życie.

110 dni od ślubu. Jak ten czas leci. Nawet się nie czuje jego upływu, dopóki człowiek nie siądzie, żeby zastanowić się nad życiem. Jako dzieci prowadzimy beztroskie życie, bez zmartwień i obowiązków. Jako nastolatki... cóż, niewiele się zmienia ;) Dopóki jest szkoła, czy studia, mało kto zastanawia się nad przyszłością. "Jakoś to będzie, co ja tam będę planować". Coś w tym jednak jest... Czuję to teraz, po przeprowadzce. Tak, właśnie wyprowadziłam się z rodzinnego miasta. Dzieli mnie teraz od niego 500km. To ogromne błogosławieństwo, że mój mąż dostał pracę, że wynajęliśmy sobie własne mieszkanie, że zaczęliśmy to prawdziwe, dorosłe życie. Z drugiej jednak strony... tęskni się za rodziną, znajomymi, okolicami, które znało się od dziecka i tyle lat odkrywało.
Podczas gdy mąż jest w pracy, ja między przeszukiwaniem ofert dla siebie, zajmuję się typowo babskim zajęciem: sprzątam, gotuję, prasuję ;P Nie ukrywam, że wolę to od chodzenia co rano do biura i gapienia się w komputer przez 8 godzin. Dzięki temu mam też czas dla siebie. Mogę posiedzieć i pomarzyć, coś zaplanować, pomyśleć o życiu. Warto w bałaganie codzienności zastanowić się nad życiem, nad tym czego pragniemy i zebrać siły, aby do tego dążyć. Tak poważny i trudny krok jak np. nasza przeprowadzka, też może być naprawdę dobrym punktem w naszym życiu. Pozwala zacząć coś lub zmienić i rozpocząć na nowo. Życie mamy tylko jedno, a to dorosłe jest nieraz wymagające. Ale ważne, by iść przez nie z uśmiechem i cieszyć się nim, nawet tam gdzie jest ciężej niż zwykle :)