środa, 3 grudnia 2014

Wygrany konkurs i lekkie rozczarowanie.

W październiku brałam udział w konkursie, w którym do wygrania była nowa butelka Avent Natural. Okazało się, że wygrałam. Ucieszyłam się bardzo, bo nasze dziecię kategorycznie odmówiło ssania z butelki i myślałam, że z nowej może zechce. I tak 16-go października, zaraz po otrzymaniu maila o wygranej odesłałam swoje dane do wysyłki. Na podanie danych były dwa tygodnie, więc czekałam spokojnie te 14 dni, bo jakaś weryfikacja itp., no to pewnie wyślą nagrodę po tym czasie... A tu nadal cisza, aż zapomniałam o tym konkursie. W końcu w sobotę 15 listopada (po miesiącu!) wysłałam maila z pytaniem co i jak z moją nagrodą. Otrzymałam odpowiedź, że zostanie wysłana w środę. Jakoś specjalnie się nie zdziwiłam, gdy mijały kolejne dni i listonosz do mnie nie zawitał. Pomyślałam, że już pewnie nic nie dostanę. Aż tu pewnego dnia, w poniedziałek, 29-go listopada domofon obudził śpiącego chochlika. Bardzo miły Pan listonosz przekazał mi rozerwaną kopertę bąbelkową, w której kryła się moja nagroda. Żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia tego co dostałam. Nie pomyślałam o tym, a teraz przydałoby się na dowód, że wysłano to nie w obiecaną środę, ale tydzień później, o czym świadczył stempel pocztowy. Na dodatek pudełko od butelki było uszkodzone i nie było to uszkodzenie, które mogło być wynikiem zniszczonej koperty. Po prostu w takim pudełku została nagroda wysłana. Sama butelka na szczęście jest cała i zdrowa, ale ze względu na wiek naszego Michałka, została odłożona dla kolejnego dziecka. Szkoda, że taka znana firma, tak traktuje konsumentów. No ale cóż... przecież to tylko wygrana w konkursie. Dostałam butelkę za darmo. Może jakbym za nią zapłaciła, byłabym dla nich więcej warta?