wtorek, 31 grudnia 2013

Podsumowanko :)

Trochę zaniedbałam bloga, przyznaję się bez bicia ;) Wszystko przez to, że wyjechałam do domu na święta i spędziłam z rodziną dwa wspaniałe tygodnie. Siłą rzeczy, internet i komputer zeszły na dalszy plan. Ale dzisiaj, w ostatni dzień roku zebrało mi się na wspominanie. Ostatecznie stwierdziłam, że ten rok był szalony jak żaden w moim życiu! Już od jego początków głowę zaprzątał mi tylko i wyłącznie ślub i wesele. Kwiecień zbliżał się wielkimi krokami i pracy przy tym było coraz więcej. W międzyczasie pisałam pracę magisterską i robiłam praktyki. Nie muszę chyba mówić, że plan "napiszę magisterkę przed ślubem" nie wypalił :D Ostatecznie jednak wykładowcy popatrzyli na mnie miło i pozwolili przełożyć parę rzeczy. I taki mały bałagan miałam na początku roku. W kwietniu, gdy nadszedł ten wymarzony dzień wiedziałam, że będzie najpiękniejszy w życiu, i tak właśnie było :) Już jako żona zabrałam się za kończenie pracy, zaliczanie poszczególnych przedmiotów na studiach itp. Ostatecznie w czerwcu zakończyliśmy studia z tytułami magistrów. W tym samym miesiącu urodził się kociak, który był moim marzeniem od dziecka, a teraz sobie mieszka z nami. W lipcu spędziliśmy tydzień "podróży poślubnej" w Zakopanem. Wspominam ten czas naprawdę wspaniale. Potem zaczął się nowy bałagan, czyli szukanie pracy. W końcu mąż został zatrudniony i czekała nas przeprowadzka o prawie 500km od domu. Ulokowaliśmy się pod koniec lipca w mieszkanku i zaczęliśmy prawdziwe dorosłe życie. Potem nadszedł pewien wyjątkowy i wyczekiwany dzień. Dowiedzieliśmy się, że zostajemy rodzicami. Coś pięknego. I to ostatnie wydarzenie zajmowało nam już resztę tego roku, szalonego, przewrotnego, ale wspaniałego! Dziś za to mamy sylwestra i spędzamy go sami, po raz pierwszy od dawna, bo zawsze gdzieś się szwendaliśmy, i ostatni raz sami, bo za rok będzie już z nami nasze maleństwo. Życzę wszystkim wspaniałego i wyjątkowego Nowego Roku. Pomyślności i uśmiechu na każdy jego dzień!

piątek, 13 grudnia 2013

Pełnia szczęścia... ;)

Zawsze słyszałam, że ciąża to okres zmian i zachcianek. U mnie natomiast pojawił się wstręt do komputera... :) Brakowało mi weny i tematów, żeby coś napisać. Ale obiecuję się poprawić :) Od wczoraj rozpiera mnie szczęście i duma. Najważniejsze, że ja i moje maleństwo jesteśmy zdrowi i w normie ;) Wszystko jest bardzo dobrze i nawet kłopoty z samochodem i pieniędzmi z jakimi musimy się borykać jako młode małżeństwo, nie przesłaniają mi tych radości. Wczoraj byłam u lekarza. Jestem w trakcie 19 tygodnia. To już prawie połowa, jak to szybko zleciało. Leżę sobie na leżance, pan doktor sprawdza wszystkie wymiary, główkę, nóżki itp a ja patrzę na tą swoją kruszynkę, widzę jak się wierci, jak bije mu serce, jak mlaska sobie języczkiem :) No i nadszedł ten moment, wyczekiwany z większym nasileniem gdzieś tak od miesiąca... Kim jesteś maleństwo? Lekarz dał 90% pewności, za miesiąc jeszcze potwierdzi, czy na pewno, ale nawet ja widziałam na USG ten mały "ogonek" ;) Tak, to będzie chłopczyk! Będziemy mieli synka! Chociaż to na razie tylko (albo aż) 90% pewności to moja radość jest nie do opisania. Oczywiście, nie miałam szczególnego zamówienia na płeć, a nawet wydawało mi się, że to będzie dziewczynka. Okazuje się, że wewnętrzne przekonania to nie wszystko ;) Jak każda młoda matka pragnęłam po prostu zdrowego dziecka, ale kiedyś, parę lat temu marzyłam o pierwszym chłopcu. Tak bardzo, że bałam się, że jak się dowiem, że to dziewczynka to poczuję zawód, więc "walczyłam" z tymi myślami. Potem po latach, po ślubie, płeć przestała być dla mnie ważna, jednak wiadomość o synu obudziła te dawne pragnienia więc cieszę się niesamowicie (oczywiście z dziewczynki cieszyłabym się tak samo :) ) Jest to jednak fenomen w mojej rodzinie. Ja mam siostrę, moja mama ma siostrę, która dwa lata temu urodziła córeczkę, mój tata ma siostrę. Same baby. Więc jak lekarz powiedział, że to chłopczyk to jakoś tak pomyślałam o swoim tacie, który otoczony tym babińcem (jego ojciec, mój dziadek, nie żyje od lat) miał tylko psa rodzaju męskiego, a poza tym tylko kobiety, nawet królik kupiony 9 lat temu okazał się samiczką. Wyjątkowo więc zamiast, jak zwykle do mamy, zadzwoniłam z informacją właśnie do niego. Słyszałam w jego głosie, że się ucieszył. Wiadomo, że z wnuczki też ogromnie by się cieszył i też byłaby jego oczkiem w głowie, ale chłopak, to zawsze chłopak. Więc u mnie w rodzinie to coś nowego :)
Zapomniałam wspomnieć o mężu. Oczywiście bardzo się ucieszył. Wydaje mi się (to tylko takie moje przemyślenia), że dla faceta syn jest wyjątkowy. "Przedłużenie rodu" itp. ;) No i na ojca spada większa część odpowiedzialności niż w przypadku dziewczynki. No to niech się wykaże ;) Ja też się będę musiała popisać, w końcu nigdy nie miałam styczności z malutkim chłopczykiem, bo zawsze wszędzie same baby :) Ale poradzę sobie. Przecież jestem matką :)